wtorek, 8 marca 2016

dlaczego bez plastiku - cz. 2

bo kochamy przedmioty z duszą :)

A tej, w plastikowych, nie możemy się nijak doszukać ;).





Rzeczy z duszą zawierają w sobie coś osobistego, mają jakąś wartość sentymentalną, kojarzą nam się z ciepłem (rownież rodzinnym) i pięknym zapachem (jednemu szyszek sosnowych, drugiemu mamusinej szarlotki) – o plastiku tego rzec nie można...

Dwa przykłady:

Kiedyś, gdy Pierworodny był jeszcze jedynakiem, dostał od naszej znajomej ogromną skrzynię pełną klocków lego. No opowiadała owa znajoma, ile godzin spędzili nad tymi klockami jej chłopcy, jakie zestawy skrzynia zawiera, co z tego można zrobić. No bawił się tym i nasz chłopiec, no coś tam majstrował, w końcu odstawił klocki na bok. A gdy się całkiem zakurzyły – podałam dalej... Może i emanowały one ciepłem rodzinnym, może i były otoczone wspomnieniami, ale duszy w tym lego nie dopatrzył się nikt z nas...

Jakiś czas temu dostałam „w spadku” od innej znajomej ogromny (jak pół naszej wanny) kosz wiklinowy. Dojrzałam go w ostatniej chwili – już go miała wyrzucić, bo nieco nadwerężony, nadgryziony przez czas. A czasu spędził w jej rodzinie mnóstwo. Gdy na początku małżeństwa musieli ciułać grosz do grosza – służył za kołyskę. Gdy dzieci podrosły, co roku, jesienią, używano go przy zbiorach owoców. Dźwigano w nim także z piwnicy słoiki na konfitury. Niejedno tam widział, niejedno przeżył. A teraz jest u nas. Raz śpią w nim lale, innym razem starsze próbują w nim ukołysać do snu Urszulkę. Czasem jest celem dla żołędzi rzucanych z drugiego końca korytarza, a czasem kącikiem do przeglądania książek. A oczyma wyobraźni widzę, jak noszę w nim bieliznę, gdy już weźmiemy się za usuwanie plastiku z łazienki ;). Tak, ten kosz zdecydowanie ma duszę :).

Może ktoś z Was zechce się podzielić swoją opowieścią o jakimś przedmiocie z duszą :)?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz